piątek, 16 maja 2014

Carla Montero - "Wiedeńska gra"

Po przeczytaniu "Szmaragdowej tablicy" bardzo chciałam, żeby w Polce została wydana pierwsza ziach nie mogłam się doczekać kiedy trafi w moje ręce. Później musiała odstać swoje na półce i czksiążka autorki. Tak też, ku mojej uciesze, się stało. Jak tylko zobaczyłam ją w zapowiedekać. I co? I chyba za bardzo nastawiałam się i oczekiwałam gwiazdki z nieba...

Okładka książki Wiedeńska gra

Początek XX wieku. Isabel, porzucona przez narzeczonego i osierocona przez rodziców, nie ma co ze sobą zrobić. Pomaga jej ciotka, austriacka arystokratka. Dziewszyna wyrusza w podróż na Austro-Węgry. Towarzyszą jej przy tym dziwne wydarzenia. Na miejscu, w czasie spędzania świąt Bożego Narodzenia, odkrywa coś co bardzo ją niepokoi. Kiedy się zgubiła i próbowała znaleźć drogę powrotną natrafiła na dziwne zebranie. Rytuał? Sekta? O mały włos zostałaby zauważona. Pędem wraca do swojego pokoju. Zastanawia się, co to mogło być. W międzyczasie Hiszpanka rozbudza kolejne namiętności w osobnikach płci męskiej. Kto mógłby by oprzeć się pięknej dziewczynie o dość egzotycznej urodzie? Stopniowo zostaje elementem gry męskiej, w której nie ma miejsca na przyjemności. Pytanie tylko: kto i dlaczego gra...


Książka bez polotu, jak wiele innych, bezbarwna, przy nudnawa, bez jakiejkolwiek akcji. Nawet morderstwo było nudne, chociaż muszę przyznać, że nie spodziewałam się go. Cała powieść jest praktycznie o niczym. O to, o co walczyli i czego chcieli uniknąć - godne pożałowania. Przez 3/4 książki w ogóle nic nie wiadomo. Finał - czyli cała tajemnica, z którą mamy do czynienia od pierwszej strony: serio? Wydawać by się mogło, że autorka wymyśliła to na poczekaniu, na kolanie, przed oddaniem powieści do druku.
Jednak muszę przyznać, że końcówka mnie wzruszyła. Bardzo mi się podobała. I tylko to ratuje tę książkę. 
Książka ma charakter epistolarny. Składa się z samych wierszy adresowanych do ukochanego. Mamy dwóch narratorów: Karola i Isabel, którzy opisują mu wydarzenia z ich punku widzenia.

Szczerze? Ucieszyłam się, że ją skończyłam. Chyba nie dla mnie takie powieści...
Opis z tyłu okładki, dzięki któremu kupiłam książkę, jest trochę, hmm... bardzo wymyślny. Dziwne zdarzenia, które miały Isabel spotkać w czasie podróży właściwie tak szybko minęły, że można nawet ich nie zauważyć. "Dziewczyna jest elementem twardej męskiej gry..." hmm no nie do końca...
"Tajna orientalna sekta dąży do jej [wojny] rozpętania..." Było właściwie bardzo mało o wojnie, o tym, że "wisi" w powietrzu. Myślałam, że będzie trochę inaczej.

2 komentarze:

  1. Hmm... Nie wiem, czy chcę się rozczarować tak, jak Ty. Na razie sobie odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Spotkałam się już z kilkoma opiniami mówiącymi, że druga książka Montero jest znacznie słabsza od swojej poprzedniczki. Szkoda bo byłam zainteresowana obiema.

    OdpowiedzUsuń