Zima jak co roku zaskoczyła pieszych i kierowców, no bo jak to tak, zima w styczniu? Mhm. Choć szczerze powiedziawszy nie lubię zimy (oprócz grudnia). Dla mnie mogłaby nie istnieć poza paroma dniami przymrozku, gdzie całe robactwo wyginęłoby :) Ponarzekałam, a teraz do najważniejszej części posta.
Phillip Margolin jest moim odkryciem 2013 roku. Po przeczytaniu pierwszej książki chciałam więcej i więcej. Skończyło się na tym, że prawie wszystkie jego książki przeczytałam. Cierpliwie będę czekać do końca roku aż wyjdzie Morderstwo na Kapitolu. Jego książki porównuje się do także, a nawet bardziej, znanego autora kryminałów prawniczych, Johna Grishama. W końcu tworzą ten sam gatunek. Osobiście wolę Margolina, ale z braku laku nie będę Grishamem wybrzydzać.

Książka bardzo mi się podobała. Jest to klasyczny thriller, dobrze skomponowany, świetnie napisany oraz doskonale przemyślany. Bohaterowie nie nudzą nas swoimi opowieściami z przeszłości, jednak są barwni. Dowiadujemy się o nich tyle ile jest nam potrzebne do poznania sprawy. Bardzo polubiłam bohaterkę, Amandę Jaffe. Spod pióra Margolina, jak na razie, wyszły cztery powieści z Amadą. Ta jest druga, jednak nie trzeba czytać Dzikiej sprawiedliwości, żeby odnaleźć się w tej. Jest wiele przemyceń z pierwszej książki, więc czytelnik się nie zgubi i będzie wiedział o co chodzi. Akcja od pierwszej strony daje się zauważyć. Raz jest spokojniejsza, by zaraz nie wiedzieć czemu minęło nam 20 stron. Jednak najbardziej ze wszystkich scen wciągnęły mnie te z sali rozpraw. Cięte riposty, sprzeciwy, oczekiwanie na wyrok... polubiłam takie prawnicze powieści. Zawsze mnie czymś do siebie przyciągną i nie pozwolą zostawić bez przeczytania.
Nie przepadam za książkami, których akcja rozgrywa się na sali sądowej, ale skoro jesteś tak zachwycona twórczością tego pisarza to czemu by nie spróbować? Rozejrzę się za tą powieścią w bibliotece.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji czytać książek o tematyce sądowej, ale wydaje się to ciekawe :)
OdpowiedzUsuńMargolina jeszcze nie znam. Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńA hasło "nudzę się" już dawno wywaliłam ze swojego słownika. ;)