niedziela, 19 stycznia 2014

Carol Drinkwater - "Oliwkowa farma"

"Oliwkowa farma" jest pewnego rodzaju pamiętnikiem. Główną bohaterka jest sama Carol Drinkwater. Jest to pierwszy z sześciu tomów. Cała seria jest prywatnym zapisem perypetii związanych z zakupem zapuszczonej, mającej swoje najlepsze lata już za sobą prowansalskiej farmy znajdującej się nie daleko Cannes.
Carol Drinkwater i Michael Noll, francuski producent filmowy, po paru miesiącach związku, postanawiają wspólnie ułożyć sobie resztę życia. Oglądając oferty domów, natrafiają na podupadłą, zniszczoną farmę. Nic szczególnego, a tym bardziej zachęcającego. Jednak Carol bardzo się podoba, widzi w niej właśnie to, co chciałaby mieć i właśnie tam chce zamieszkać. Razem z Michaelem decydują się na zakup, ale, jak to zwykle bywa, nie obyło się bez problemów. Zakup Appassionaty, bo taką nazwę nosi posiadłość, przekracza ich możliwości finansowe, jednak postanawiają zaryzykować. Oboje chcą tam razem zamieszkać i spędzić resztę życia, dlatego nic nie może im stanąć na przeszkodzie.

Mogłoby się wydawać, że mieszkanie na takiej farmie, dodatkowo umiejscowionej we Francji to czysta przyjemność. Nic tylko calusienki dzień wygrzewać się na słońcu, jeść owoce i pić wino z miejscowej winiarni. Nic bardziej mylnego. Posiadłość jest w opłakanym stanie. Kurz, odpadająca farba, większość rzeczy do naprawy lub wymiany, brak ogrzewania i wody. To wszystko pochłania całe mnóstwo pieniędzy, że Carol i Michael nie nadarzają zarabiać.  Kolejnym minusem jest to, że ukochany ciągle jest poza domem. Jako producent filmowy ciągle przebywa w Paryżu lub w każdym innym miejscu tylko nie na farmie. Carol nie zna dobrze francuskiego przez co porozumiewanie się z miejscowymi sprawia jej wiele problemów. Jako aktorka sama ma dużo pracy i tak samo jak Michael często wyjeżdża.

Jak wspomniałam wcześniej, książka została napisana w formie beletryzowanego pamiętnika. Dzięki temu można razem przeżywać te mniej lub bardziej szczęśliwe wydarzenia pisarki. Autorka świetnie opisuje nawet najmniejszą, najmniej ważną rzecz jaka spotkała ją w Appassionacie i nie tylko. Każda strona emanuje barwnym językiem. Miałam wrażenie, że czuję słońce, które nagrzewało podłogę, deszcz i przeciekający dach, brak wody i gotowanie na starej, zniszczonej kuchence. Jest to idealna pozycja, żeby pod koniec dnia zrelaksować i przenieść się do gorącej Francji.

2 komentarze:

  1. Może kiedyś przeczytam : )
    Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię Francję i lubię dzienniki, więc z chęcią przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń