niedziela, 23 lutego 2014

Stephen King - "Komórka"

Okładka książki Komórka
Dawno nie czytałam czegoś co wyszło spod pióra Stephena Kinga. Troszeczkę zatęskniłam za tym, jak dla mnie, trochę dziwnym stylem pisania i w ogóle... za Kingiem. Jego książki są specyficzne, że ciągle bym ich nie mogła czytać, ale jak mam dłuższą przerwę to z chęcią po coś sięgnę. Może to być książka, może to być film. Tym razem padło na "Komórkę" ;)




Młody mężczyzna, Clay Ridell może w końcu wciąć duży wdech i wydech. Szczęście jest po jego stronie. W końcu, jako rysownik, podpisał kontrakt wydawniczy. Po spotkaniu, jest świadkiem czegoś bardzo dziwnego. Kobieta, która przed chwilą kupowała lody oraz dwie nastolatki wpadają w szał. Dosłownie. Jest krew, jest przemoc, nie ma tylko zrozumienia. Za nimi kolejne osoby doświadczają czegoś podobnego - wpadają w krwiożerczy szał. Każdy na każdego napada, bije, wyzywa. Clay z przerażeniem w oczach patrzy co ludzie robią. Jest to bardzo dziwne. Dlaczego? Osoby "zmienione" przed swoją przemianą korzystały z telefonu komórkowego. Z radia dochodzą kolejne przerażające wieści. Ludzie oszaleli! W ciągu paru godzin większość ludzi stała się szalona. Tylko nieliczni, w tym Clay, próbują bronić się, żeby przeżyć. Czy im się uda? Jest jedno miejsce, które jest całkowicie bezpieczne - centrum stanu Maine, bo tam nie ma sieci komórkowych. Jednak piesza wędrówka z Bostonu okaże się dla niego koszmarem. Mężczyzna musi chronić siebie i znaleźć swoją rodzinę - żonę i syna. Boi się, że chłopiec może w każdej chwili użyć swojego telefonu, który dostał na dwunaste urodziny.

Początek książki (pierwsze 100 stron) było świetne! Trzymająca w napięciu, barwny język, opis zachowań ludzi był bardzo dobry. Można było, jak klatka po klatce, wyobrazić sobie ten calusienki koszmar, na który musiał patrzeć Clay. Później było coraz gorzej... przydługie i nudnawe opisy, dialogi też nie najwyższych lotów. Cała historia powoli traciła sens i zapał, który towarzyszył początkowi. Z świetnie zapowiadającej się powieści zrobiła się mała klapa. O końcówce wolę nawet nie wspominać, ale nie przekonała mnie. W żadnym stopniu. Od połowy książki już "wiało" nudą. Tego Kingowi nie wybaczę! ;) A może to moja wina, bo się nastawiłam po opiniach innych i chyba trochę za bardzo... no nic. Podobno ma powstać film, który z chęcią obejrzę, żeby chociażby porównać zmiany pomiędzy powieścią a ekranizacją. A może film okaże się jeszcze gorszy i stwierdzę, że historia na papierowych kartkach była znakomita? Zobaczymy... :)

5 komentarzy:

  1. Książka faktycznie nie należy do szczytowych osiągnięć Kinga ;-) Miałem podobne - aczkolwiek nieco lepsze, ale ze mnie fanatyk Króla, więc to nie powinno dziwić - zdanie :-) A na film czekam, mocno czekam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam jedną książkę tego autora i nie byłam za bardzo zadowolona, ale na pewno jeszcze coś przeczytam :>
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nie przepadam za książkami Kinga... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie "mała klapa". Ja się wynudziłam. King ma lepsze książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam jedną jego książkę. Myślę, że w przyszłości sięgnę po więcej :)

    OdpowiedzUsuń