środa, 18 grudnia 2013

Virginia C. Andrews - "Płatki na wietrze"


Ostatnio coraz rzadziej piszę posty na blogu i przeglądam inne blogi. W szkole właśnie wystawiono oceny, więc teraz będę mogła czytać powieści, na które mam ochotę, a nie jak dotąd - lektury szkolne. Do końca roku chcę przeczytać magiczną liczbę książek - 52. Może dla książkocholiczek wydaje to się bardzo mało, ale dla mnie jest to cel, który mam zamiar osiągnąć. Jak na razie przeczytałam 46 książek, więc jest nadzieja, że zdołam osiągnąć postawiony sobie cel :)
Dzisiejsza recenzja dotyczy ciągu dalszego serii "Kwiatów na poddaszu".

Po ucieczce z poddasza, całe rodzeństwo podróżuje autobusem. Kiedy Carrie źle zaczęła się czuć, nie uszło to uwadze Henriettie - gosposi doktora Paula Sheffielda, który zapewnia jej pomoc, a wreszcie, dach nad głową. Po pewnym czasie ma zamiar zaadoptować trójkę dzieci. Ale czy to wystarczy, żeby w szczególności Cathy i Chris zapomnieli o tylu latach spędzonych w zapomnieniu i odnajdą się w tym wielkim świecie?


Książka nadal trzyma poziom, czyta się szybko, nie nudzi. Język narratorki wraz z jej wiekiem się zmienia. Nie jest już taki dziecinny jak w "Kwiatach...". Cathy staje się piękną kobietą, która zaczyna podobać się płci przeciwnej i potrafi to dobrze wykorzystać. Mężczyźni walczą o jej względy, pragną, pozwalają, żeby dziewczyna ich kokietowała i mamiła swoimi wdziękami. Jej marzeniem z dzieciństwa było zostanie sławną baletnicą i teraz ma szansę, żeby je spełnić. Chris natomiast trudniej odnajduje się na wolności. Zaczyna spełniać postawiony przez siebie cel o zostaniu lekarzem. Jednak w strefie miłosnej nie potrafi się odnaleźć. Tylko jak to zrobić skoro przez ostatnie kilka lat jedyną dorastającą dziewczyną 
była jego siostra?





Jestem pewna, że sięgnę po następną część serii - "A jeśli ciernie". Po prostu nie mogę oderwać się od tych tomów :)



A jak Wasze przygotowania do świąt? Bo u mnie wszystkie listy (a jest ich sporo) są spisane, choinka, a raczej dwie przystrojone, prezenty prawie wszystkie kupione. Zostaje tylko kwestia upieczenia ciast i ciasteczek, na które mam jeszcze trochę czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz